sobota, 1 października 2011

zostań bohaterem w swoim domu

ostatnio to hasło nabrało dla mnie szczególnego sensu.  Cały ostatni tydzień (urlop) spędziłam na "budowie". 
 Mój nieszczęsny remont trwa już od lipca, a końca nie widać- Pan Fachowiec opuścił nasz kraj nie skończywszy rozbabranej i sfuszerowanej roboty. Może kiedyś jak ochłonę to o tym napiszę.
 Szczyt załamania dopadł mnie we wtorek, kiedy zobaczyłam, że nowa wylewka zaczyna się kruszyć i powstały w niej 2 -3 cm dziury - ale sza.... nie mogę o tym myśleć a co dopiero pisać.
W każdym razie między innymi :
- gipsowałam
- malowałam
- układałam panele  prawie SAMA (to jest bardziej wyczerpujące od biegania - do dziś bolą mnie kolana, uda i tyłek)
- kułam tynk
- montowałam  listwy przypodłogowe i gniazdka elektryczne
Trzy razy zabrakło farby, dwa razy szpachli gipsowej i tysiąca pomniejszych rzeczy niezbędnych... ech.
Dzisiaj powiedziałam : "basta". Jutro biegnę półmaraton, a czuję się jak własne zwłoki. W ramach regeneracji fizyczno-psychicznej pojechaliśmy na wycieczkę rowerową po okolicy. Odkryłam, że już jest jesień :) i przypomniałam sobie jak przyjemnie można spędzić czas.... to było miłe.

Za niecałe 10 godzin startujemy. Wiem, że dam radę. Na niedzielnym treningu na tej trasie wybiegałam 2:15. Cokolwiek poniżej tego wyniku sprawi mi rADość.
Udało mi się oswoić te przerażajęce podbiegi. Teraz boję się tylko, że dam się ponieść emocjom i innym biegaczom i pobiegnę początek za szybko. Ostatnio brałam udział w dwóch biegach na 10 km i w obu przypadkach zrobiłam ten sam błąd.... kurcze. Życiówkę poprawiłam, ale do celu zabrakło mi 1 minuty. Chciałam zejść poniżej godziny - wyszło 01:00:56.

a za dwa tygodnie.... MARATON

1 komentarz: