wtorek, 28 grudnia 2010

poświętnie

W świetle moich poprzednich doświadczeń z odchudzaniem oraz tego, że ostatnio coraz bardziej zaczynam przypominać wielorybka wyrzuconego na brzeg, mam nowe postanowienie poświętnoprzednoworoczne....

Postanowiłam wziąć się za siebie. Ostatnia dieta, mimo że opracowana przez dietetyczkę nie dała żadnych (dosłownie -  żadnych ) efektów. Faktem jest, że teraz za mało się ruszam i przez to kółko się zamyka.... nie biegam bo się wstydzę i tyję bo nie biegam :( dwie godziny tańca tygodniowo to mimo wszystko za mało.
Nabyłam więc książki dr Dukana i przechodzę na dietę Protal.

Kiedy zobaczę na wadze te wymarzone 59 kg to....... nie wiem co zrobię.....
muszę wymyślić sobie jakąś adekwatną nagrodę :)

8 maja jest maraton w Pradze, na który postanowiliśmy (my - ja i J.Kej -o nim jeszcze tu kiedyś napiszę) zapisać. Do końca grudnia wpisowe 55 euro.
Więc, jeśli do końca kwietnia zrzucę całe to niepotrzebne sadło pobiegnę maraton jak na skrzydłach....może tym razem złamię tą przeklętą 5. W Barcelonie miałam 5:30.

no i czyż  nie jest to piękna nagroda?

Moje cele wyglądają tak:


wtorek, 14 grudnia 2010

licytacje

ależ kobiece.... prawda?
nabyłam właśnie narty....piękne,  różowo-fioletowe ;) życie jest zbyt szare i ograniczone wszelkimi dress codami żeby nie móc czasem zaszaleć. Moje prywatne, wielobarwne szaleństwo ogranicza się najczęściej do skarpet i domowych kapci.... Ech, ujrzeć zaciekawione/skrywane spojrzenia na wystające spod spodni extra skarpetki - bezcenne.
Moje nartusie  były na dodatek bezdomne, więc przygarnęłam nieboraki......walczyłam o nie jak lwica na naszym popularnym portalu wszystko kupująco/sprzedających. Całe 486,59 zł wydane tuż przed Bożym Narodzeniem, to  może nie jest szczyt rozsądku, ale ..... drugi dzień Świąt będę mogła spędzić na moich własnych deskach, w górach, a nie na kanapie.
W końcu sport to zdrowie i droga do... chudszego portfela...
Nie będę przecież pisać, że spodnie narciarskie i kijki i spodnie do zimowego biegania też muszę koniecznie posiąść i marzy mnie się jeszcze narty biegowe mieć ...... co więcej, nauczyć się na nich jeździć.
Z biegówkami mamy niestety w Polsce duży problem. Tras biegowych tyle co kot napłakał, tu na Śląsku nie znalazłam żadnej oficjalnej, a o wypożyczeniu sprzętu można zapomnieć.
Jak  mam więc sprawdzić, że będę to lubiła w realu tak samo jak wybujałych fantazjach ? Nasza Justysia czy Sikora potrafią pobudzić wyobraźnię ;)

Kolejny cel na tą zimę: choć raz zapiąć narty ( choć może lepiej dwa, bo po pierwszym pewnie będę zniesmaczona i obolała) i wiedzieć w końcu czy to jest sport dla mnie.

niedziela, 12 grudnia 2010

DDA

kilka dni temu znalazłam wytłumaczenie na wszelkie moje niepowodzenia, porażki i smutki.
I co z tą wiedzą mam począć? Iść do psychologa? psychiatry? pogadać z przyjaciółką..... nie mam przyjaciół bo nie jestem oddaną, zainteresowaną, podtrzymującą kontakty. Kto chciałby takiej przyjaźni?!!!
Wybrałam rozmowę z samą sobą....


Cel jest taki:
realizować cele biegowe
  • biegać i biegać i zrzucić z siebie to co narosło przez ostatnich kilka miesięcy
  • przebiec ( pomimo mizernych wyników) wszystkie etapy miejscowego Grand Prix .... zostały mi cztery
  • maraton Praga...... ech, będzie ciężko
cele niebiegowe
  • (wróciłam do nauki angielskiego) więc ....nauczę się komunikować w tym podobno łatwym języku
  • zacznę się uczyć włoskiego, ba! w tym języku muszę nauczyć się komunikować bo......
  • za 8 lat wyjadę do Toskanii... kupię/wynajmę jakąś przybudówkę i będę żyć życiem wymarzonym
  •  uporządkuję swoje relacje damsko-męskie bo bynajmniej nie są normalne.....  
 O czym więc będzie mój blog? właśnie o tym :)
...........o walce, przegranych-wygranych i o marzeniach