wtorek, 4 października 2011

Silesia

no nie udało się, mimo szczerych chęci się nie udało:(
Po dobie analizowania błędów, niedociągnięć i zaniechań doszłam do wniosku, że sama sobie zabieram radość ze startów, zamiast cieszyć się bieganiem. A tak! cieszyć się - to jest możliwe. Jeszcze kilka miesięcy temu zastanawiałam czy nadejdzie taki czas, że bieganie zacznie sprawiać mi przyjemność. I stało się. Nie zawsze, nie często, czasem.... Czasem zadaża się taki bieg, kiedy nie czuję bólu, zmęczenia, zadyszki . Po prostu biegnę i jest mi dobrze. I to jest fajne. W końcu BiegamBoLubie :-D
Myslę, że o tym trzeba pamiętać. W tym wiecznym pędzie do poprawiania wyników, bicia rekordów i rywalizacji zapominamy, że droga do celu też może być przyjemnością. To tak jak z tym nieszczęsnym króliczkiem... jak już go złapiesz, chcesz następnego.
Jeszcze pół roku temu na pólmaraton potrzebowałam więcej niż 2 i pół godziny, więcej cierpienia i bólu - "zakwasy" murowane przez dwa dni. Dzisiaj wiem, że w każdy niedzielny poranek mogę przebiec taki dystans, a  popołudniu pojeździć rowerem. Złapałam tego króliczka, teraz chcę szybciej, lepiej.... ale i tak się cieszę...

Oficjalny wynik netto 2:18:10 - zabrakło 3'11'' do wyniku akceptowalnego (przeze mnie).

1 komentarz:

  1. Dadziu, jeszcze tu - gratulacje. Na tej trasie to bardzo ładny wynik.

    OdpowiedzUsuń