ale mi się nie chce.... Muszę to jeszcze spokojnie przetrawić.
Mój remont miał się kończyć i jak zwykle mam pod górę.
Zamontowaliśmy zlew w kuchni, chciałam zrobć test wodny. Chciałam to zrobiłam. Nic nie cieknie, pięknie,ale..... ciepła woda coś nie leci. Pewnie coś z kranem (stary jest), rozkęcam. Grzybek zgrzybiał. Jedna rdza. OKI, spokojnie. Może by wymienić całą baterię? Lecę do sklepu. Koszty remontu +100, a co!
Odkręcamy stary kran, odkręcamy stare łączniki, zaglądam do rurki i ....kurna jego mać !!!!! Jeden kamień, jeden szlam i nie wiem co jeszcze. Zostało jakieś pól centymetra prześwitu. Mam już dość!!! Ileż można? Dlaczego nie przyszło mi do głowy przed remontem sprawdzić czy w kuchni leci ciepła woda? No kurcze, nie przyszło. Dlaczego nie spawdziłam w trakcie? bo nie było zlewu..... A teraz muszę wymienić instalację.Teraz, kiedy już koniec blisko i miałam się zajmować wieszaniem obrazków na ścianach a nie ich kuciem.....
Niech to jasny szlag trafi.
Ile pecha może zawierać 37 metrów kwadratowych powierzchni? Chyba się strasznie naraziłam komuś TaM na GÓrze.
Kurteczka, remonty mają to do siebie, że w 99% nie idą zgodnie z planem i przekraczają kosztorysy :( Nasz remont sprzed ponad 3 lat do tej pory wspominam z zimnym dreszczem wzdłuż kręgosłupa. Trzymaj się!!
OdpowiedzUsuń