wtorek, 14 grudnia 2010

licytacje

ależ kobiece.... prawda?
nabyłam właśnie narty....piękne,  różowo-fioletowe ;) życie jest zbyt szare i ograniczone wszelkimi dress codami żeby nie móc czasem zaszaleć. Moje prywatne, wielobarwne szaleństwo ogranicza się najczęściej do skarpet i domowych kapci.... Ech, ujrzeć zaciekawione/skrywane spojrzenia na wystające spod spodni extra skarpetki - bezcenne.
Moje nartusie  były na dodatek bezdomne, więc przygarnęłam nieboraki......walczyłam o nie jak lwica na naszym popularnym portalu wszystko kupująco/sprzedających. Całe 486,59 zł wydane tuż przed Bożym Narodzeniem, to  może nie jest szczyt rozsądku, ale ..... drugi dzień Świąt będę mogła spędzić na moich własnych deskach, w górach, a nie na kanapie.
W końcu sport to zdrowie i droga do... chudszego portfela...
Nie będę przecież pisać, że spodnie narciarskie i kijki i spodnie do zimowego biegania też muszę koniecznie posiąść i marzy mnie się jeszcze narty biegowe mieć ...... co więcej, nauczyć się na nich jeździć.
Z biegówkami mamy niestety w Polsce duży problem. Tras biegowych tyle co kot napłakał, tu na Śląsku nie znalazłam żadnej oficjalnej, a o wypożyczeniu sprzętu można zapomnieć.
Jak  mam więc sprawdzić, że będę to lubiła w realu tak samo jak wybujałych fantazjach ? Nasza Justysia czy Sikora potrafią pobudzić wyobraźnię ;)

Kolejny cel na tą zimę: choć raz zapiąć narty ( choć może lepiej dwa, bo po pierwszym pewnie będę zniesmaczona i obolała) i wiedzieć w końcu czy to jest sport dla mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz