środa, 21 marca 2012

żyję, biegam

... i nie remontuję :)
Po pół roku z okładem, po raz pierwszy mogę powiedzieć : nie remontuję!!! Skończyłam. Przeprowadzka w toku.
Pierwsza noc za mną - sen zapamiętałam niestety. Niestety, bo przyśnił mi się były mąż w swojej zwyczajnej roli chorego agresora.... no cóż. Nie będę się podejmować interpretacji.

Od miesiąca nie zrobiłam, żadnego wpisu, ale to nie tak, że nic się dzieje w świecie biegania i aktywności w ogóle.
Biegam. Co więcej - od lutego biegam z planem (ten sam który dostałam na Poznań Maraton), bo plany maratońskie mam. A jakże. Maj - Praga. Numer startowy jest, nocleg zaklepany.... nic tylko trenować.

Przy okazji muszę (choć to niełatwe) opisać  moją "przygodę" z termogenikami. Muszę ją opisać żeby więcej mi do głowy takie rzeczy nie przychodziły  i zniechęcić innych przed takimi pomysłami.

Nabyłam sobie Heat coś tam coś tam (nie będę pisać pełen nazwy żeby nie było że reklama), bo za dużo kilogramów wciąż po zimie mam. Stwierdziłam, że przyjemnie z pożytecznym będzie jak chudnięcie podczas treningów wspomogę. Dwie tabletki przed śniadaniem, dwie przed treningiem - wszystkiego pochłonęłam około 15 szt. Efekt był taki, że waga owszem, zaczęła spadać.... po czym stanęła, ale najgorsze okazały się efekty uboczne, a  najważniejszy to niemożność biegania.
W niedzielę (11.03) początek kuracji - przebiegłam 19 km w dobrym tempie 6:36.
W środę 11 km już tylko w 7:02 ( dziwne uczucie że szybciej nie dam rady, zwaliłam na karb porannego biegu... organizm nierozgrzany, niewyspany itp).
W piątek 12 km w 7:05, w planie miałam oprócz zwykłego rozruchu 6x po 5' w tempie 5:50. Sił mi starczyło na 3 razy. Po drodze mrowienia w dziwnych miejscach i mdłości. Wróciłam wyczerpana do cna.

Apogeum nastąpiło w ostatnią niedzielę (19.03) - w planie 24 km wolnego biegu. Zrobiłam jedynie 10 km w godzinę i 16 min. Tempo 7:31!!! Ogromny ból pleców i brak sił. Wróciłam do domu wściekła, zgięta w pół  i z postanowieniem: NIGDY WIĘCEJ.

Wtorkowy  trening (od poniedziałku bez wspomagania) - 11,7 km w tempie 6:50. Wracam do Żywych :)

najlepsza autorada na dziś - nie tyj, nie będziesz musiała chudnąć.....

dobranoc






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz