wtorek, 7 lutego 2012

biegałam...

....po wodzie :)

no dobra, zmieniła swój stan fizyczny.... ale przecież to nadal jest H2O.
Wybraliśmy się w niedzielne popołudnie na wolne wybieganie. O dziwo było miło.
Temperatura przyjazna, tylko -10 :) słoneczko i trasa tylko trochę śliska.
Po dwóch kilometrach dobiegamy do jeziora.... a tam ludzi jak mrówków, więc szybka decyzja - biegniemy jeziorem.
Kurcze. Ostatni raz weszłam na lód jako dziecko, zdaje się że rodzicom udało się zaszczepić we mnie przynajmniej jedno rozsądne zachowanie. Ale.... ile radochy straciłam?
Przyjemne doświadczenie, patrzeć na znajome obrazy z jakiejś takiej odwróconej perspektywy...

Nie starczyło mi odwagi, a może rozsądek zwyciężył? na obiegnięcie jeziora dookoła  (około 7 km) - zaspokoiłam swoją rządzę przygody jednym kilometrem i wróciłam na ląd :)

Fajny był ten bieg :) nawet zmęczenie było fajne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz