środa, 16 listopada 2011

podsumowanie niebiegania i inne

niebieganie trwa już chyba trochę za długo. Czuje psychofizyczny dyskomfort . Moje ciało zaczyna puchnąć (tłuszcz... bleeee). Jak idę potruchtać to nogi nie chcą biegać. I nie wiem już czy organizm chce po prostu odpocząć czy tracę formę...
W zeszłym tygodniu zrobiłam całe dwa treningi w tym Prywatny Bieg Niepodległości. Uczestników dwoje - miejsce na pudle zapewnione :) zawsze to jakiś sposób na dowartościowanie :P
Aura dopisała - słoneczko, resztki kolorów i jakoś tak pozytywnie. Dystans 11,11 - żeby było symbolicznie.

Okres zimowy chciałabym przeznaczyć na walkę z moją  mizerną prędkością.
Pierwszy krok zrobiony - może będę miała kogoś na kształt trenerki/konsultantki. Nie wiem co z tego będzie. Dowiem się w sobotę...

Remont
nieuchronnie bliża sie ku końcowi.
Heh, od lipca.
Podłogi są, malowanie skończone. Dzisiaj  za pomocą kolejnego fachowca uległa scaleniu SzAFa - koszt 220, czas 4 godziny ( nie licząc 5 kiedy to sama z pomocnikami próbowałam ją reaktywować), radość z posiadania SzAFy - bezcenna :D
Skąd taka radość? ktoś kto mieszka na 37 metrach i ma miejsce na tylko jeden mebelwszystkomieszczący zrozumie :)

Wkładam kilka zdjęć, żeby pamiętać co to znaczy remont zanim wymyślę kolejny

ostatnia z prac mojego superfachowca, jedyna zrobiona prawiedobrze


tak NIEpowinna wyglądać wylewka - każdą dziurę namoczyłam żeby było widać ogrom fuszerki :(

głębokość jednej z dziur - dobrze, że nie dało się tak zmierzyć mojego wk...wa


własnoręcznie położone deski ( trochę PR nie zaszkodzi)


Inne
Znalezione w sieci - baby są jakieś inne w wersji .... "szowinistycznej świni" ? a może coś w tym jest?

wtorek, 1 listopada 2011

Kilka myśli i faktów


XVI Perła Paprocan zaliczona :) Czas nieoficjalny 2:15:47 (oficjalnych natenczas brak), czyli nowa życióweczka jest.
Byłam zającem - pierwszy w raz  w życiu:)  a zaczęło się od pana Mariana z Truchtacza. Dyszał za mną przez 1,5 okrążenia, aż wreszcie stwierdził, że mu wstyd wozić się za kobietą więc dalej biegliśmy już razem. Miła odmiana, bo w zasadzie zawsze biegam sama. Pogadaliśmy o bieganiu i biegówkach bo okazał się zapalonym biegówkobiegaczem, a mnie jako że bakcyla zeszłej zimy połknęłam temat konwersacji pasował.
W pewnym momencie mieliśmy za plecami całkiem ładną grupkę, ale na wodopoju zostali w tyle :P

Od 17 do 19 km zabrakło mi powera ( tempo mi spadło poniżej 7 min), a niewdzięczny pan Marian mnie zostawił.... no cóż w końcu to sport. W każdym razie ucieczka mu nie wyszła bo dorwałam go kilometr przed metą i przegoniłam... nie ma zlituj. Za metą już nie był taki towarzyski. Ciekawe dlaczego?

na koniec coś co przypadkiem znalazłam w sieci....
hmmmjakby retrospekcja z poznańskiego maratonu :)  inaczej